W ostatnich latach bardzo dużo mówi się o konieczności polepszenia w Polsce jakości powietrza. Wasza organizacja walczy o to od kilku ładnych już lat. Proszę o kilka informacji na temat Polskiego Alarmu Smogowego.
Polski Alarm Smogowy powstał, jako organizacja parasolowa, w lutym 2015 roku, poprzez zrzeszenie się trzech „alarmów smogowych” – dolnośląskiego, podhalańskiego i krakowskiego. Krakowski był tym pierwszym lokalnym alarmem. Potem zaczęli się do nas zgłaszać inni lokalni aktywiści, którzy również chcieli takie lokalne Alarmy zakładać. Obecnie mamy już 51 Alarmów, które podpisały z PAS deklarację o współpracy. Kolejne 2 są obecnie procedowane. Tych alarmów będzie jeszcze w tym roku i przyszłym na pewno więcej.
Nasz model działania polega na ruchu oddolnym – wspieramy ludzi, którzy chcą na swoim terenie walczyć z zanieczyszczeniem. Jeśli się do nas odezwą, wykażą inicjatywę, wówczas my, po spełnieniu warunków formalnych, włączamy ich do naszego ruchu. Dzielimy się z nimi wiedzą, doświadczeniami, wspieramy ich w działaniach.
Nazwa „Polski Alarm Smogowy” mówi jednoznacznie, że alarmujecie o zanieczyszczonym powietrzu. Czy „alarmowanie” to Wasz główny cel?
Głównym i nadrzędnym celem PAS jest dążenie do tego, aby jakość powietrza w Polsce spełniała normy, które są w Polsce obowiązujące. Powtórzę – chcemy „tylko tyle”, aby to powietrze, które mamy w Polsce nie tyle, żeby było zdrowe, bo to jest inny cel, ale aby po prostu spełniało polskie normy. A obecnie ono ich nie spełnia.
W jaki sposób do tego dążymy? Wspieramy różne rozwiązania, które sprzyjają głównemu – celowi – spełnianiu przez powietrze norm. To co wspieramy jest jednak bardzo mocno zróżnicowane. Wspieramy na przykład: likwidację kotłów; zamianę źródeł ciepła na takie, które emitują mniej zanieczyszczeń; różne rozwiązania transportowe, takie jak strefy czystego transportu, ograniczenie ruchu w miastach. Zajmujemy się środkami do osiągnięcia czystego powietrza takie jak fotowoltaika, pompy ciepła.
Z tym, że wieloma rzeczami zajmujemy się nie wspierając bezpośrednio elektromobilności czy fotowoltaiki, ale ustalając ramy prawne, konieczność działań na poziomie lokalnym, czy też samorządowym. Nie promujemy określonych firm. Jesteśmy aktywistami i przyjęliśmy jako regułę, że nie współpracujemy z biznesem, który na naszych działaniach mógłby odnosić korzyści finansowe.
Środków do osiągnięcia czystego powietrza jest bardzo dużo. Pierwszym z nich, najbardziej oczywistym, jest wymiana kotłów. Drugi to normy jakości paliw stałych i węgla, ale również pelletu. Trzeci – wprowadzenie stref czystego transportu. Inne przykłady to: uchwały antysmogowe, czyli lokalne przepisy na poziomie województwa, które zmuszają do wymiany kotłów; wprowadzenie norm na kotły na paliwo stałe (ekoprojekt); propagowanie dopłat do wymiany kotłów na poziomie lokalnym i poziomie państwowym (program „Czyste Powietrze”). No i wreszcie regulacje, które normują sprzedaż „kopciuchów” – tu akurat doprowadziliśmy do tego, że sprzedaż „kopciuchów” w Polsce jest zakazana.
Nasza działalność, jak widać, jest bardzo rozległa. Wątków, nad którymi pracujemy jest bardzo dużo, jest to potężny obszar zainteresowań. Ale całość sprowadza się do jednej prostej zasady – polskie powietrze ma spełniać normy.
Ostatnio uruchomiliście w Warszawie licznik wymiany „kopciuchów” (https://licznikkopciuchow.pl/warszawa/) . Wg stanu na dzień dzisiejszy – 19 listopada – do końca wymiany pozostało 408 dni i aż 14 659 kopciuchów. Liczba ogromna. Wydaje się, że nie ma szans na ich wymianę do końca 2022 roku.
Patrząc na to tempo w jakim się to do tej pory odbywało, to raczej nie. Ale nie mamy innego wyjścia. Nie wiem jak miasto poprowadzi, usprawni proces zbierania wniosków od obywateli. A i tak z częścią z tych 14 tysięcy „kopciuchów” i tak będzie problem.
Spójrzmy jak jest w Krakowie – wymieniono 40 tysięcy kotłów, ale pozostało 600 sztuk. Z różnych przyczyn, na przykład z powodu praw własności itd. Zawsze jakaś część zostanie.
W Warszawie zapewne będzie tak samo. Liczę na to, że przynajmniej zostaną złożone wnioski i będziemy mieli świadomość, że te kotły będą wymienione. Bo ta liczba jest potężna. 14 tysięcy kotłów, 14 tysięcy inwestycji w domach w rok to będzie trudne do zrobienia. Ale nie mamy wyjścia.
A prawo jest takie jakie jest – 1 stycznia 2023 roku Straż Miejska będzie miała prawo wejść do właściciela kopciucha i wystawić mu mandat. Przy każdej wizycie.
Zobaczymy więc co miasto zrobi. Ta wymiana się rozpędza, ale to nie jest proces, który nas by zadowalał. To powinien być proces 4-5 tysięcy kotłów w rok, wówczas będzie można mówić, że widać „światełko w tunelu”. Teraz jest to bardzo odległa perspektywa.
Wiemy, że wczoraj zdymisjonowana została Dyrektorka Biura Ochrony Powietrza i Polityki Klimatycznej, jako powód podając między innymi wolne tempo wymiany kotłów. Liczę więc, że miasto Warszawa potraktuje wymianę kopciuchów bardzo serio i proces przyspieszy.
Ale, aby nie mówić tylko o Warszawie. Patrząc na to co się dzieje w „obwarzanku” warszawskim lub krakowskim, to poza kilkoma gminami, które są liderami, też nie ma dobrych wiadomości. Nie jest tak, że wszyscy sobie świetnie radzą, a Warszawa już nie. Proces wymiany kotłów jest po prostu wszędzie zbyt wolny. Mimo to tempo wymiany rośnie. Na przykład program „Czyste powietrze” się rozpędza, teraz już notujemy ponad 5 tysięcy wniosków tygodniowo. Czyli z 1,5 tysiąca doszło do 5 tysięcy. To jest potężny skok!
Złą wiadomością jest jednak to, że my jesteśmy już w 3-cim roku działania programu. Powinniśmy być blisko miliona złożonych wniosków, a jesteśmy w okolicach trochę ponad 300 tysięcy.
335 tysięcy.
Tak, ale to była zakładana liczba na jeden rok! Ja oczywiście rozumiem, że ten program musi się rozkręcić, ale jest to jednak trochę długo. A zostało nam już tylko 7 lat programu. Co prawda w ostatnie miesiące mamy dobre przyrosty, zobaczymy jednak, czy to się utrzyma.
Co według Pana należałoby zrobić, aby przyśpieszyć proces wymiany kopciuchów w Warszawie?
Jeśli mówimy już tylko o Warszawie, to pierwszoplanowym zadaniem jest dotarcie do tych osób z „kopciuchami”, do właścicieli tych źródeł ciepła. Widać w Warszawie dosyć ożywioną kampanię marketingową zachęcającą do wymiany, widzimy plakaty i banery. Ale! Kogo na Ursynowie, Żoliborzu i Ochocie obchodzi wymiana kotłów? Nikogo! Obchodzi ludzi w Rembertowie, na Wawrze, w innych dzielnicach warszawskich, gdzie te kotły się znajdują.
Krótko mówiąc, można byłoby te wszystkie pieniądze, te całą energię z całej akcji skierować punktowo do właścicieli tych kotłów. Jeśli mówimy o 2-milionowej aglomeracji to jest „zaledwie” 15 tysięcy domów. Więc można by skoncentrować działania, „wycelować” w tych ludzi, dotrzeć do nich, przekonać, pomóc im wypełnić wnioski.
To jest do zrobienia. Tak duże miasto jak Warszawa jest w stanie sobie z tym poradzić.
A na razie sobie nie radzi. Jeśli w tym roku będzie więcej niż 1 tysiąc wniosków, to porównując np. z Krakowem, gdzie w najlepszym roku było 6,3 tys. wniosków, to tu jest jeszcze dużo do zrobienia. Kraków ma około 600 tys. mieszkańców, skalując to Warszawa powinna mieć po 20 tys. wniosków. Jeśli złożonych zostało trochę ponad tysiąc wniosków o dopłaty, to coś tu nie działa.
Dziękuję uprzejmie za rozmowę,
Rozmawiał: Marek Reszuta
#Czyste_powietrze #smog #Polski_Alarm_Smogowy #OZE #kopciuchy
Foto: pixabay