Panie Piotrze, jak Pan ocenia efekty Szczytu Klimatycznego COP26 w Glasgow?
Obawiam się, że pomimo zgody w ujęciu globalnym odnośnie konieczności drastycznego ograniczenia emisji, tak by zatrzymać zmiany klimatyczne na świecie, efektywność tych działań będzie problematyczna. Nie uzgodniono dotąd mechanizmu, który w efektywny sposób rozliczałby poszczególne państwa z osiągniętych efektów.
To nie dziwi – wiele kluczowych gospodarek jak Chiny, nie wyobrażają sobie takiej kontroli i wolą wdrażać zmiany we własnym zakresie. Takie zmiany następują, ale zbyt wolno. Ostatnie miesiące pokazały, że budzące się gospodarki światowe po okresie surowych restrykcji związanych z pandemią COVID-19, odbudowywały się w znacznej mierze na węglu. Doprowadziło to do dużych wzrostów cen tego paliwa i jego deficytów np. w Europie. Podobnie było z gazem, który choć niskoemisyjny, również odpowiada za emisję CO2 i stanowi wyłącznie paliwo pomostowe w drodze do neutralności klimatycznej.
Co Pan ocenia negatywnie, a co pozytywnie?
Pozytywnie oceniam przede wszystkim globalny konsensus odnośnie konieczności podjęcia działań zapobiegających zmianom klimatu oraz faktu, że człowiek za takie zmiany odpowiada. Negatywnie, jak już wspominałem, niewypracowanie efektywnych mechanizmów, które rozliczałyby poszczególne państwa z wypełniania swoich „klimatycznych powinności”.
Czy w deklaracjach ze szczytu są elementy, które mogą w efekcie końcowym być szkodliwe z polskiego punktu widzenia?
Szczyt COP ma mniejsze znaczenie dla polskiej gospodarki niż polityka klimatyczna UE, która jest wymierna i z której Polska jest rozliczana np. poprzez wpływ systemu EU ETS na naszą gospodarkę. Tę zależność można obserwować doskonale na bazie komunikatów spółek uzależnionych od węgla, np. w energetyce, w odniesieniu do rosnących cen uprawnień do emisji CO2.
Jak pan ocenia rozwój odnawialnych źródeł energii w Polsce? Czy aktywność Rządu w zakresie wspierania OZE jest wystarczająca, czy też należałoby coś w tym zmienić?
Polska znajduje się w trudnym momencie. Średni wiek elektrowni węglowych to ponad 50 lat i cały sektor wymaga przebudowy. Ze względu na ekstremalnie wysoki udział węgla w naszym miksie energetycznym jest to jednak proces o wiele trudniejszy niż w innych państwach Unii Europejskiej. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że czasem sami sobie utrudniamy tę transformację np. wprowadzając tzw. ustawę odległościową, która wyhamowała rozwój energetyki wiatrowej w kraju, czy wdrażając niekorzystne rozwiązania dla prosumentów. Docelowo jednak nie ma odwrotu od OZE, co pokazuje Polityka Energetyczna Polski do roku 2040 i inne dokumenty strategiczne rządu.
Jak Pan widzi przyszłość energetyki w Polsce? Czy właściwym jest stawianie na odnawialne źródła energii, czy też powinniśmy pójść w stronę innych źródeł energii, jak na przykład elektrownie atomowe?
Myślę, że przyszłość polskiej energetyki to miks złożony głównie z OZE, ale stabilizowany mocami energetyki jądrowej. Kryzys energetyczny ostatnich miesięcy w UE wynikał z dynamicznego wzrostu gospodarczego po zniesieniu restrykcji covidowych, niedostępności węgla rugowanego przez politykę klimatyczną oraz przekierowania dostaw LNG do Azji przy jednoczesnym ograniczeniu eksportu rosyjskiego gazu. W efekcie w Europie odżyła dyskusja o konieczności umieszczenia atomu w tzw. taksonomii UE. To swoisty katalog technologii, które mają być oficjalnie wspierane finansowo w UE. Myślę, że budowanie neutralności klimatycznej na samym OZE jest nierealistyczne i źródła te doskonale mogą się uzupełniać z energetyką jądrową.
Dziękuję za rozmowę,
Rozmawiał: Marek Reszuta
#OZE #COP26 #kryzys_klimatyczny #fotowoltaika #energetyka_wiatrowa #energetyka_jądrowa