Johnson podkreślił jednak, że mamy do czynienia z pierwszym porozumieniem klimatycznym, które zawiera ograniczenie użycia węgla.
Ocenił, że niektóre kraje nie chciały osiągnąć wysokiego poziomu ambicji, frustrując przedstawicieli wrażliwych krajów wyspiarskich, „dla których zmiana klimatu jest już kwestią życia i śmierci”.
„Możemy lobbować, możemy namawiać, możemy zachęcać, ale nie możemy zmuszać suwerennych narodów do robienia tego, czego nie chcą” – powiedział.
Ostatecznie to ich decyzja i muszą się tego trzymać dodał. Stwierdził, też że „jeśli nie naprawimy naszego klimatu, będzie to katastrofa ekonomiczna, a także katastrofa ekologiczna„.
Właściwy kierunek
Mimo wszystkich naszych nieporozumień świat niezaprzeczalnie zmierza we właściwym kierunku. Nawet najbardziej pesymistyczni komentatorzy powiedzą, że 1,5 st. C – cel ograniczenia wzrostu temperatury do 1,5 st. C – wciąż jest żywy – wskazał brytyjski premier.
Podczas trwania ONZ-owskiej konferencji premier Wielkiej Brytanii cieszył się, że „wybiła ostatnia godzina dla energetyki węglowej”.
Podczas konferencji prasowej podsumowującej COP26 Johnson nie był już takim optymistą. Jego entuzjazm osłabiły zmiany w deklaracji dotyczącej rezygnacji z węgla. Zmiany zostały zastosowane pod naciskiem Chin i Indii. Zamiast o „wycofywaniu się” ze stosowania węgla – jak zakładała pierwotna wersja – mowa jest o „stopniowym zmniejszaniu” jego użycia.
Kraje wymagały wysokiego poziomu ambicji podczas tego szczytu. I chociaż wielu z nas chciało, żebyśmy to osiągnęli, to jednak nie dotyczyło to wszystkich. I niestety taka jest natura dyplomacji – wyjaśnił Johnson.
#boris_johnson #cop26 #ostatnia_godzina_dla_węgla #klimat
Źródła: „The Guardian, BBC, PAP
Fot.: Flickr.com