Słaba infrastruktura ładowania, brak taniej zielonej energii i wciąż dominujący węgiel – to według Renault największe wyzwania dla rozwoju elektrycznych aut dostawczych w Polsce. Zdaniem Heinz-Jürgena Löwa, starszego wiceprezesa koncernu ds. lekkich samochodów użytkowych, nasz kraj pozostaje jednym z najtrudniejszych rynków w Europie, jeśli chodzi o wdrażanie e-mobilności – zdradza w wywiadzie dla redakcji money.pl.
Francuski producent w ostatnich tygodniach zaprezentował trzy nowe modele elektrycznych aut dostawczych. Mimo ambitnych planów, przedstawiciel firmy nie ukrywa, że w wielu krajach – w tym szczególnie w Polsce – elektryfikacja floty napotyka poważne bariery.
Z punktu widzenia klientów flotowych, wybór samochodu elektrycznego nie jest tylko decyzją technologiczną czy wizerunkową – to przede wszystkim rachunek ekonomiczny. Liczy się całkowity koszt użytkowania, a nie tylko cena zakupu. Jeśli eksploatacja elektryka nie jest tańsza niż pojazdu z silnikiem spalinowym, decyzja o zmianie napędu często zostaje odłożona.
Największym wyzwaniem okazuje się brak rozbudowanej i łatwo dostępnej infrastruktury ładowania. – Dla firm, które codziennie obsługują dziesiątki klientów, szukanie ładowarki nie może być dodatkowym zmartwieniem – podkreśla przedstawiciel Renault.
Löw wskazuje na silne kontrasty w rozwoju elektromobilności w Europie. Skandynawia, Beneluks czy Francja – dzięki dopłatom, stabilnym przepisom i szerokiej sieci ładowarek – notują przyspieszenie. Tymczasem w Polsce sektor wciąż mierzy się z dominacją węgla w miksie energetycznym i brakiem wsparcia infrastrukturalnego.
Wskazuje również na zmienność regulacji i trudności w planowaniu długofalowych strategii. – Biznes potrzebuje przewidywalności. Tymczasem otoczenie prawne w Europie zmienia się zbyt często – mówi Löw.
Programy wsparcia – choć ważne – nie rozwiązują całości problemu. Kluczowe są konkurencyjne ceny energii elektrycznej oraz pewność, że samochód będzie można łatwo naładować. Dopóki te warunki nie zostaną spełnione, klienci flotowi będą ostrożnie podchodzić do elektryfikacji.
Z danych branżowych wynika, że elektryczne auta dostawcze to zaledwie 6% rejestracji w całej Europie. Tymczasem wymogi unijne – m.in. w ramach przepisów CAFE – zakładają osiągnięcie około 15% udziału do 2025 roku. Producenci, w tym Renault, obawiają się, że w obecnych realiach to zbyt ambitne tempo.
Według Löwa pojazdy dostawcze mają naturalny potencjał do elektryfikacji – wiele z nich operuje lokalnie i wraca codziennie do bazy. To idealne warunki do ładowania. Problem w tym, że brakuje zachęt, które umożliwią realne przejście na napęd bezemisyjny.
Renault dostrzega także rosnącą presję ze strony chińskich producentów. Ich wejście na europejski rynek – także w segmencie aut dostawczych – wydaje się nieuniknione. Dla producentów z UE oznacza to potrzebę jeszcze większego zaangażowania w rozwój produktów i ofert, które będą w stanie sprostać tej konkurencji.
Pytany o to, czy planowany na 2035 rok zakaz rejestracji nowych samochodów spalinowych wejdzie w życie, Heinz-Jürgen Löw nie udziela jednoznacznej odpowiedzi.
– Widzimy już wiele zmian i rewizji wcześniejszych decyzji. Unia może pójść na ustępstwa – mówi. Jednocześnie dodaje, że transformacja jest konieczna, ale wymaga solidnych podstaw: energii, ładowarek i opłacalności.
Źródło i link do pełnego wywiadu: money.pl
#Elektromobilność #Renault #DostawczeElektryki #InfrastrukturaŁadowania #ZielonaEnergia #TransportBezEmisji #OZE #SamochodyElektryczne #PrzemysłMotoryzacyjny #Motoryzacja
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą lub podaniem nazwy wydawcy Marketing Relacji Sp. z o.o.