Od 2019 roku program Mój Prąd jest jednym z najważniejszych motorów rozwoju energetyki prosumenckiej w Polsce. Dzięki dotacjom do fotowoltaiki i magazynów energii setki tysięcy gospodarstw domowych mogły zainwestować w własne źródła energii. Teraz jednak pojawiają się obawy, że brak kontynuacji programu w erze net-billingu może zahamować transformację energetyczną i zwiększyć koszty po stronie prosumentów.
Wprowadzenie systemu net-billingu sprawiło, że inwestycje w fotowoltaikę wymagają nowych narzędzi wspierających. Coraz większe znaczenie ma autokonsumpcja energii – czyli zużywanie prądu na miejscu – oraz inwestycje w magazyny energii. To właśnie one pozwalają uniknąć strat związanych z niskimi cenami sprzedaży energii do sieci.
Jak wskazuje Albin Okoń z firmy Avrii, dziś magazyn energii „nie jest już opcją, a koniecznością”, a dotacje w ramach Mojego Prądu pozwalają prosumentom utrzymać sensowną stopę zwrotu z inwestycji.
Według przedstawicieli branży OZE brak jasnych deklaracji co do przyszłości programu to poważne zagrożenie:
Eksperci ostrzegają, że przerwanie wsparcia oznaczałoby nie tylko spowolnienie transformacji, ale też zmarnowanie lat pracy nad popularyzacją energetyki obywatelskiej.
Firmy instalacyjne i producenci apelują do Ministerstwa Klimatu i Środowiska oraz NFOŚiGW o szybkie wyjaśnienie planów wobec programu. Niepewność powoduje bowiem ryzyko problemów finansowych w branży i wyższych cen instalacji, które finalnie zapłacą konsumenci.
– Jeżeli program Mój Prąd ma być zastąpiony nowym mechanizmem wsparcia, potrzebujemy natychmiastowej informacji o jego założeniach. Brak jasnych komunikatów to zagrożenie nie tylko dla firm, ale i dla samych prosumentów – podkreśla Albin Okoń.
Źródło: Globenergia
#Fotowoltaika #MójPrąd #NetBilling #OZE #Energetyka
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą lub podaniem nazwy wydawcy Marketing Relacji Sp. z o.o.