Europejska transformacja energetyczna przyspiesza, ale wciąż napotyka liczne wyzwania. Spadające koszty baterii mogą przyspieszyć rozwój magazynów energii, ale obecne moce są dalekie od zaspokojenia potrzeb systemowych. Niemcy swoją polityką destabilizują sytuację na skandynawskich rynkach energii, a Rosja po odłączeniu państw bałtyckich od swojej sieci została zmuszona do przeorganizowania systemu w Obwodzie Kaliningradzkim. Tymczasem w Wielkiej Brytanii rząd zmienia strategię – inwestycje w energetykę jądrową wygrywają z kosztownymi projektami wychwytywania CO₂ (CCS).
Po latach dynamicznego wzrostu mocy wytwórczych OZE Europa staje przed nowym wyzwaniem: stabilizacją systemu energetycznego. Wzrost udziału źródeł odnawialnych powoduje problemy związane z nadpodażą energii w godzinach szczytu i jej niedoborem w okresach niskiej produkcji. Kluczową rolę zaczynają odgrywać magazyny energii.
Jeszcze kilka lat temu wysoka cena baterii była jedną z głównych przeszkód w ich szerokim wdrożeniu. Sytuacja zmienia się dzięki globalnej nadpodaży w chińskich fabrykach ogniw litowo-jonowych. Według Goldman Sachs, średnie ceny baterii spadły ze 153 dolarów za kWh w 2022 r. do 149 dolarów/kWh w 2023 r., a do 2026 r. mają wynosić już tylko 80 dolarów/kWh.
W Wielkiej Brytanii koszty budowy magazynów energii spadły o 30 proc. w ciągu ostatnich dwóch lat. Spadające ceny technologii otwierają nowe możliwości zarówno dla producentów baterii, jak i operatorów systemów elektroenergetycznych.
Obecnie w Europie magazyny energii mają łączną moc 10,8 GW, a do 2030 r. ich moc powinna wzrosnąć do 50 GW. Jednak to wciąż za mało wobec prognozowanych potrzeb. Europejskie Stowarzyszenie Magazynowania Energii wskazuje, że w 2030 r. zapotrzebowanie na moce bateryjne wyniesie aż 200 GW. Wzrost inwestycji w magazyny energii będzie wymagał ogromnych nakładów finansowych – prognozy wskazują, że do 2030 r. inwestycje w ten sektor mogą sięgnąć 80 mld euro.
Połączenia energetyczne między państwami bałtyckimi a Rosją zostały oficjalnie odłączone 9 lutego 2025 r., co sprawiło, że Obwód Kaliningradzki znalazł się w jeszcze trudniejszej sytuacji. Litwa, Łotwa i Estonia przygotowywały się do tego kroku od wielu lat, stopniowo budując połączenia z europejskim systemem elektroenergetycznym.
Odłączenie państw bałtyckich oznacza, że Królewiec, będący ważnym węzłem militarnym dla Rosji, musi w pełni polegać na własnych zasobach energetycznych. Obwód dysponuje czterema blokami energetycznymi – jednym węglowym i trzema gazowymi – ale brak połączenia z większą siecią utrudnia zarządzanie produkcją i zużyciem energii.
Gaz do Kaliningradu jest dostarczany rurociągiem z Białorusi oraz drogą morską za pomocą pływającego terminala LNG. Dodatkowo Rosja posiada magazyn gazu o pojemności 800 mln m³, który może zapewnić bezpieczeństwo dostaw w okresach zwiększonego zapotrzebowania.
Eksperci wskazują, że długoterminowa izolacja energetyczna może być dla Kaliningradu wyzwaniem, szczególnie w sytuacji, gdy Zachód będzie kontynuował politykę sankcji wobec Rosji.
Norwegia zmaga się z największym kryzysem politycznym od lat. Powodem są skutki niemieckiej transformacji energetycznej (Energiewende), która wpłynęła na gwałtowny wzrost cen energii w Skandynawii.
Zamknięcie elektrowni jądrowych przez Niemcy sprawiło, że system elektroenergetyczny tego kraju stał się jeszcze bardziej zależny od warunków pogodowych. W okresach bezwietrznej i pochmurnej pogody (dunkelflaute) Niemcy muszą importować duże ilości energii, między innymi z Norwegii.
W ostatnich dwóch latach, kiedy Niemcy zwiększały import energii, ceny w Norwegii wzrosły o ponad 50 procent. To wywołało społeczne niezadowolenie i podziały polityczne. Rządząca koalicja rozpadła się po tym, jak Partia Centrum odmówiła poparcia dalszej integracji norweskiego rynku energii z UE.
Norwegowie rozważają ograniczenie eksportu energii do Niemiec, a niektórzy politycy otwarcie mówią o całkowitym wyłączeniu podmorskich interkonektorów.
Eksperci wskazują, że Niemcy nigdy nie powinny były zamykać elektrowni jądrowych. Teraz Berlin musi znaleźć sposób na stabilizację swojego systemu elektroenergetycznego, aby nie obciążać sąsiadów skutkami swojej polityki.
Brytyjski rząd zrewidował swoje plany dotyczące inwestycji w systemy wychwytywania i składowania CO₂ (CCS). W obliczu rosnących kosztów i ograniczonego budżetu priorytetem stają się inwestycje w energetykę jądrową.
Jeszcze w 2024 r. Wielka Brytania planowała przeznaczyć 22 miliardy funtów na rozwój technologii CCS. Jednak w nowym budżecie środki zostały przesunięte na rozwój energetyki jądrowej. Rząd skupi się teraz na projektach takich jak elektrownia jądrowa Sizewell C, która ma zapewnić stabilne dostawy energii.
Zmiana strategii oznacza, że Wielka Brytania może nie osiągnąć założonego celu redukcji emisji CO₂ do 2030 r. na poziomie 30 mln ton rocznie. Decyzja o ograniczeniu inwestycji w CCS wywołała debatę na temat przyszłości brytyjskiej polityki klimatycznej i sposobów osiągnięcia neutralności emisyjnej.
Europejski sektor energetyczny stoi przed wieloma wyzwaniami. Magazyny energii mogą stać się kluczowym elementem stabilizującym system, ale ich rozwój wymaga ogromnych inwestycji. Niemcy swoją polityką wywołują napięcia na rynkach skandynawskich, a Rosja musi dostosować Kaliningrad do nowej rzeczywistości energetycznej. W Wielkiej Brytanii zmieniają się priorytety – CCS ustępuje miejsca atomowi.
W obliczu tych zmian Polska powinna priorytetowo traktować rozwój własnych stabilnych źródeł energii, magazynów oraz nowych technologii, które zapewnią bezpieczeństwo energetyczne w długim okresie.
Źródło: Tomasz Elżbieciak, Wysokie Napięcie
#Energetyka #TransformacjaEnergetyczna #OZE #MagazynyEnergii #Europa #Rosja #Norwegia #CCS #EnergiaJądrowa #Elektrownie #Dekarbonizacja
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą lub podaniem nazwy wydawcy Marketing Relacji Sp. z o.o.