Zdaniem przedstawicieli rządu, realizacja unijnych celów dotyczących ograniczenia emisji gazów cieplarnianych jest zbyt kosztowna. Takie obciążenia mogą tylko zrazić społeczeństwo do transformacji energetycznej.
„Rozwiązania, które zostały zawarte w pakiecie Fit for 55, są dla Polski nie do przyjęcia. Polacy ponieśliby ogromne koszty. Konsekwentnie mówimy naszym partnerom europejskim, że musimy przystosować tempo zmian do naszych możliwości” – mówi Jacek Sasin, wicepremier, minister aktywów państwowych.
Pakiet „Fit for 55” to zestaw działań, zmierzających do redukcji o co najmniej 55% emisji gazów cieplarnianych. Punkt odniesienia to rok 1990, a datą osiągnięcia tego celu jest 2030 r. Pakiet jest częścią „Zielonego ładu”, którego celem jest osiągnięcie przez Unię Europejską neutralności klimatycznej w 2050 r., przy dynamicznym rozwoju i unowocześnianiu gospodarki. Strategicznie traktowane są przez to przedsięwzięcia obejmujące klimat, energię i paliwa, transport, budynki, użytkowanie gruntów i leśnictwo.
Zielony konserwatyzm
Okazją do wyrażenia opinii na ten temat była konferencja „Zielony konserwatyzm”, poświęcona energetyce i klimatowi.
„Transformacja energetyczna i dbałość o planetę mają często ideologiczne zabarwienie, nieliczące się z rzeczywistością i z możliwościami. Nie jesteśmy tym procesom przeciwni, ale różnimy się tym, jaką drogą powinniśmy te cele osiągać. Zielony konserwatyzm to dbałość o środowisko, ale z uwzględnieniem dobra i bezpieczeństwa człowieka oraz społeczeństwa” – stwierdził wicepremier Jacek Sasin.
Jego zdaniem transformacja energetyczna powinna zostać przeprowadzona w sposób sprawiedliwy i racjonalny, zapewniając bezpieczeństwo energetyczne.
„My konserwatyści chcemy, by transformacja i dbałość o środowisko były oparte na takim filarze jak bezpieczeństwo energetyczne. Transformacja energetyczna musi służyć ludziom, a nie odbywać się ich kosztem” – powiedział Sasin.
Pakiet zbyt drogi
Według szacunków przytaczanych przez przedstawicieli rządu, realizacja założeń pakietu „Fit for 55” w obecnym kształcie kosztowałaby Polskę nawet 2,4 bln zł. Jest to zbyt wielkie obciążenie finansowe, które dotknęłoby także obywateli. Zatem zmiany muszą odpowiadać możliwościom poszczególnych państw, by nie załamać krajowych gospodarek i nie obniżyć poziomu życia mieszkańców.
„Do gospodarki zeroemisyjnej musimy podążać taką drogą, by nasze społeczeństwo nie odrzuciło transformacji energetycznej, jako zbyt obciążającej polskie rodziny. Chodzi również o to byśmy nie stracili naszej energetycznej suwerenności” – twierdzi minister aktywów państwowych.
Minister podkreślił również, że sytuacja międzynarodowa, a szczególnie wojna na Ukrainie, pokazała jak ważna jest niezależność energetyczna i budowa bezpieczeństwa w tym zakresie. Drogą do tego jest m.in. oparcie się na zróżnicowanych źródłach i kierunkach dostaw energii. W tym względzie kluczowe jest szukanie alternatywy dla surowców rosyjskich.
Czas pokaże, co dalej
Czy deklaracje o konieczności zrewidowania unijnej polityki klimatycznej i dostosowania jej do specyfiki poszczególnych krajów, w tym Polski, przełoży się w jakiś sposób na rozwój OZE? Z jednej strony politycy podkreślają kluczową rolę tego sektora, jako branży przyszłości i elementu bezpieczeństwa. Potwierdzają to m.in. programy typu Mój Prąd, Moje Ciepło czy Czyste Powietrze, zawierające finansowe zachęty do przechodzenia na odnawialną energię. Z drugiej strony mogą pojawić się obawy, czy sytuacja nie będzie pretekstem do wzmocnienia tradycyjnej, węglowej energetyki, albo mocniejszego postawienia na atom kosztem innych sektorów. Trudno dziś wyrokować, jak to się potoczy. Wiadomo tylko, że kiedy w grę wchodzą polityczne kalkulacje, można spodziewać się wszystkiego. Nie pozostaje więc nic innego, jak uważnie obserwować rozwój wydarzeń.
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą lub podaniem nazwy wydawcy Marketing Relacji Sp. z o.o.