Od 16 do 22 września trwa Europejski Tydzień Mobilności (ETM). Tegoroczne hasło kampanii brzmi „Mobilność dla każdego”. To nie tylko slogan – to wezwanie, by przyjrzeć się naszym codziennym nawykom transportowym. Dane pokazują, że Polacy są gotowi na zmiany: coraz więcej osób deklaruje zainteresowanie pojazdami elektrycznymi i tańszymi w eksploatacji alternatywami dla samochodu spalinowego. Problemem nie jest brak chęci, lecz bariery: cena, infrastruktura i brak dopasowanych rozwiązań. Maciej Płatek, prezes zarządu Electroride podpowiada, jak nowoczesne formy transportu mogą zdemokratyzować mobilność w miastach.

Europejski Tydzień Mobilności to kampania Komisji Europejskiej promująca zrównoważoną mobilność w miastach i aglomeracjach. Ma na celu zachęcenie do wybierania alternatywnych, przyjaznych środowisku form transportu i uświadamianie, że mobilność powinna być dostępna dla wszystkich – osób dojeżdżających codziennie do pracy i szkoły, seniorów, mieszkańców małych miejscowości, osób z ograniczoną sprawnością czy tych, którzy korzystają z pojazdów rekreacyjnie. „Mobilność dla każdego” to nie tylko metro i autobus w dużym mieście. To także możliwość wyboru dopasowanego do własnych potrzeb środka transportu.
W Polsce wciąż spotykamy się z wykluczeniem transportowym, głównie w mniejszych miejscowościach czy wsiach, dlatego kierowcy najczęściej wybierają własny samochód, nawet na bardzo krótkich trasach. W raporcie Mobilność Polaków[1] zaledwie 13% respondentów zadeklarowało, że pokonuje dystans dłuższy niż 50 km dziennie. To oznacza, że 87% podróży to odległości poniżej tej wartości. W praktyce więc, obawy dotyczące małego zasięgu czy pojemności baterii w pojazdach elektrycznych rzadko mają przełożenie na realne potrzeby kierowców.
Według Barometru Nowej Mobilności 2025 aż 24% Polaków deklaruje, że rozważa zakup pojazdu elektrycznego[2]. Cztery lata temu było to zaledwie 7% – widać więc wyraźny wzrost zainteresowania. Co istotne, nie chodzi tylko o modę, ale o realne potrzeby: niższe koszty użytkowania, prostszą eksploatację i możliwość poruszania się w Strefach Czystego Transportu, które stopniowo wprowadzają polskie miasta.
Problem zaczyna się w momencie porównania oczekiwań do rzeczywistości. Polacy uważają, że elektryczny samochód miejski powinien kosztować maksymalnie ok. 100 tys. zł, podczas gdy realna cena nowego auta tego typu to średnio ok. 178 tys. zł[3]. To bariera, która skutecznie powstrzymuje wielu potencjalnych nabywców.
Dlaczego Polacy, choć deklarują chęć zmiany, wciąż nie podejmują decyzji o przesiadce? Główne powody to:
– Podczas spotkań z klientami regularnie słyszymy, że problemem nie jest sama technologia, ale warunki jej użytkowania. Ludzie pytają, gdzie będą ładować taki pojazd, jak wygląda serwis oraz ile kosztuje eksploatacja. Kiedy pokazujemy im kalkulacje kosztów utrzymania lekkiego pojazdu elektrycznego w porównaniu z samochodem spalinowym, okazuje się, że różnica jest ogromna na korzyść elektryka. To często kilkaset złotych miesięcznie oszczędności. Dużo niższe są także koszty samego zakupu. Dodatkowym atutem jest fakt, że taki pojazd można ładować bezpośrednio z domowego gniazdka, więc nie jesteśmy zależni od zewnętrznych stacji ładowania – wyjaśnia Maciej Płatek, prezes zarządu Electroride.
Rozwój technologii i chęć zapewnienia wszystkim możliwości swobodnego przemieszczania się potęguje rozwój kolejnych kategorii środków transportu, które wypełniają lukę między samochodem spalinowym a komunikacją miejską. Lekkie pojazdy elektryczne – minicary i skutery trzy- i czterokołowe to rozwiązania szczególnie praktyczne w miejskich warunkach.
– Lekkie pojazdy elektryczne to realna alternatywa dla wielu użytkowników, którzy dziś są uzależnieni od samochodu. To rozwiązania idealne na codzienne, krótkie dystanse – dojazd do pracy, szkoły czy sklepu. Są prostsze w obsłudze, tańsze w eksploatacji i bardziej dostępne niż auta elektryczne segmentu premium. Widzimy, że coraz więcej osób poszukuje właśnie takiej opcji – czegoś pomiędzy autem a komunikacją miejską. Naszym zdaniem to właśnie ta kategoria pojazdów może najszybciej zdemokratyzować mobilność i sprawić, że naprawdę będzie ona dostępna dla każdego – podsumowuje Maciej Płatek.
Europejski Tydzień Mobilności to nie tylko kolejna kampania edukacyjna. To także okazja, by spojrzeć szerzej na komunikację w Polsce. Hasło „Mobilność dla każdego” przypomina, że transport nie może być luksusem – powinien być codziennym narzędziem, które zapewnia samodzielność i komfort każdemu, niezależnie od wieku czy miejsca zamieszkania.
[1]https://pspa.com.pl/wp-content/uploads/2023/02/PSPA_Barometr_Nowej_Mobilnosci_2022_Raport_Zeszyt_04_Mobilnosc_Polakow.pdf?utm_source=chatgpt.com
[2] Barometr Nowej Mobilności 2025, PSPA
[3] tamże
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą lub podaniem nazwy wydawcy Marketing Relacji Sp. z o.o.